OCH, WSPOMNIENIA, WSPOMNIENIA

ZŁOTEGO DZIECIŃSTWA

NA STARYM MŁODZIANOWIE

To było dawno temu tak,
gdy dzieckiem będąc - Boży świat podziwiałam.
Wszystko cieszyło mnie i zachwycało;
Tak... byłam wtedy zupełnie mała.
Żyliśmy w pięknym pałacyku, tuż przy kościele nowym obecnie...
Świerk srebrny, krzak złocistej róży, bzy najprzeróżniejsze
białe, liliowe, amarantowe - to było tak bajecznie pięknie,
że przyprawiało o zawrót głowy.
Kiedy szesnaście lat skończyłam, Tatuś mój
(który jest u Boga),
zbudował skromny domek przy Wiejskiej
i od tej chwili tam z rodzicami i siostrami
z pewną obawą - zamieszkałam.
Domek nasz wyrósł dosyć szybko;
Znów mieszkaliśmy przy kościele...
Tłumy zbierały się w niedzielę tak wielkie,
że miejsca ledwie wystarczało.
Lecz tak przytulnie było tam i pięknie
(By to opisać, miejsca mam zbyt mało).
Też przy kościele wznosił się domek państwa Wojasów i Dąbrowskich.
To Oni sklepik prowadzili pełen różności najwspanialszych,
że my, dzieciaki, z buzią otwartą z ciekawości
cukierki, lody, czekoladki, za zgodą rodziców
tam właśnie za drobne grosiki nierzadko sobie kupowaliśmy.
Siedząc na łąkach, pod drzewami,
wszystkie łakocie nabyte „u Wojasa”
tam właśnie konsumowaliśmy.
Pamiętam, jak smakowała wtedy słodziutka czekolada,
cukierki „Krówki”, i oczywiście pełna bąbelków pomarańczowa
i innych pięknych kolorów, przesłodka, chłodna oranżada!
Potem - w głąb łąk biegliśmy szybko, z zachwytem patrząc
na wielkie stada krów czarno-białych, które skubały świeżą trawę,
nie poświęcając nam uwagi, nie odwracając zdobnych
w wielkie rogi swoich ogromnych głów.
A my wspinaliśmy się chyżo na kępy wierzb rosochatych
I tam snuliśmy opowieści o cudach tego świata.
Potem zaś, (jeśli to wiosna była) biegliśmy w miejsce,
gdzie trawa rosła w wodzie i szukaliśmy bajecznie pięknych
kaczeńców złotych, na które każdy z nas wielką miał ochotę...
A gdy na obiad wracaliśmy zmęczeni, pełni radości i szczęścia
w kościele wciąż jeszcze organy huczały i wciąż nowych wiernych
tłumy na Mszę świętą z radością przybywały.
Pan organista - Stanisław Barłóg, o pięknym mocnym głosie
i kędzierzawej smolistej czuprynie, wciąż nowe pieśni intonował
A lud, rozmodlony żarliwie chwytał piękne dźwięki
I modląc się do Pana Boga, śpiewając wtórował.
Dziś, gdy już czas pobielił skronie, tylko wspomnienia
z tamtych lat zostały...
Świat jakby skurczył się już...
Lecz te wspomnienia z lat dziecięcych tkwią w zakamarkach mego serca
Choć pokrył je złocisty, pachnący łzami tęsknoty, lekki kurz...
Dzięki Ci, Panie Boże, za szczęśliwą młodość i cudowne dzieciństwo.

 

Katarzyna Wilczyńska